Ostoja polskości w niemieckim Międzyborzu

W połowie XIX wieku niemal 84% mieszkańców ówczesnego powiatu sycowskiego posługiwało się polską mową. Wzdłuż przygranicznego pasa Prus postępująca germanizacja ziem niegdyś polskich wykorzystywała moc oddziaływania kościoła ewangelickiego. Jako organizacja, działał on na dwu płaszczyznach – religii oraz szkolnictwa.


W Międzyborzu, przemianowanym zgodnie z wytycznymi niemieckich administratorów na Nuemittelwalde, podobnie jak w całym powiecie oraz na prawym brzegu Odry, mieszkali obok siebie Niemcy i Polacy formujący się w dwa główne wyznania – ewangelickie oraz katolickie. Co nie znaczy, że część Polaków deklarowała protestantyzm i odwrotnie. W kościele katolickim sprawa języka wyglądała przejrzyście. Dominowała łacina. Natomiast u ewangelików, zgodnie z zaleceniami Marcina Lutra, z jednej strony należało zapewnić wiernym wyznawanie wiary i pobieranie nauk religijnych w języku ojczystym (polskim, czeskim, serbołużyckim), a z drugiej kolejne dyrektywy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych mocno ograniczały lub całkowicie eliminowały obecność kazań obcojęzycznych.

Od pastora do pastora

Jak to możliwe, że w jednej parafii mogło przebywać dwóch pastorów, władających językiem niemieckim, jak i polskim? Luteranizm na tych ziemiach bardzo szybko znalazł uznanie, a miejscowa szlachta oraz mieszczaństwo bardzo masowo opowiedzieli się za nową, zreformowaną konfesją.
Niemały wpływ na kondycję kościoła mieli też właściciele dóbr ziemskich – rodzina von Maltzan, czy książę Karol II Podiebrad. Szczególnie ten ostatni w trakcie swojego panowania. Przyczynił się do uregulowania kwestii kościelnych w Międzyborzu. Efektem przemian było powołanie stałego pastora, który razem z księdzem katolickim odprawiał nabożeństwa. I tak do 1670 roku. A kilkadziesiąt lat wcześniej istniała już funkcja diakona, którego zadaniem była posługa dla polskojęzycznych luteran. Od roku 1633 rezydował drugi, polski pastor.

Jednak dopiero działalność dwóch kapłanów Roberta Fiedlera i Jerzego Badury trwale zaakcentowała polską tożsamość na terenach niemieckich. Pierwszy z nich parafię kościoła św. Krzyża objął w 1838 roku. Na 1137 międzyborzan było 1100 ewangelików obu narodowości. „Polski” pastor wielokrotnie miał okazję przekonać siebie, a także swoich przełożonych o nieskuteczności zmuszania dzieci do nauki tylko w języku niemieckim. Jego opinia o konieczności współistnienia dwóch języków spotkała się wreszcie z aprobatą i zdecydowano, że nauka religii, historii biblijnej i wersetów z Pisma Świętego odbywać się będzie w języku polskim. Ksiądz Fidler ponadto sam przygotowywał książki dla swoich podopiecznych m.in. pisane szwabachą (czcionką gotycką) Abecadło międzyborskie, czyli nauka polsko-niemieckiego czytania i Kazania na wszystkie święta roku kościelnego.

Zastępcą Fiedlera był pastor Jerzy Badura, łączący przez pewnie czas posługę kapłańską w Sycowie i Międzyborzu, gdzie ostatecznie objął parafię w 1883 roku i pozostał tam aż do śmierci. Jego aktywność duchowno-edukacyjna przypadła na okres wzmożonej germanizacji, której skutkiem było wycofanie języka polskiego ze szkolnych placówek. Szkołę na własnych zasadach postanowił przenieść do wnętrza podległego mu kościoła. Tam nauczał religii i pieśni polskich dzieci oraz młodzież. Mottem tych spotkać stała się parafraza czwartego przykazania Dekalogu: Czcij mowę ojca swego i matki swojej.

Według projektu mistrza


Dzisiejszy widok międzyborskiego kościoła jest ostatnią wersją budynku sakralnego położonego od wieków w tej samej lokalizacji Międzyborza – dawną drewnianą świątynię z organami, ołtarzem, chrzcielnicą i zegarem, zastąpiła w 1720 roku budowla okazalsza, zbudowana na planie krzyża greckiego, z wieżą i bogatym wyposażeniem. Trawiona pożarami, ostatecznie spłonęła w maju 1836 roku. Współczesne mury, w których odbywała się mozolna walka o przetrwanie polskości zostały wzniesione trzy lata później, także na planie krzyża greckiego, ale już podług myśli neoklasycystycznej. Z zewnątrz rzuca się w oczy wieża zwieńczona galeryjką z hełmem iglicowym, a wkrótce potem wnętrze uposażono w organy, ołtarz i ambonę, a także dzwony.
Obecnie jest to już znacznie uboższy inwentarz. Międzybórz wrócił do granic Polski, a kościół ewangelicki pozostał świątynią jego pierwotnych wyznawców. W środku znajduje się skromny ołtarz amonowy z obrazem przedstawiającym modlitwę Chrystusa na Górze Oliwnej, drewniana chrzcielnica ze sceną chrztu Chrystusa na nakrywie oraz neoklasycystyczny prospekt organowy.

Tu, jak mało gdzie, najcenniejszym jednak zabytkiem jest pamięć o polskich pastorach, którzy wbrew grożącym im i rzeczywistym sankcjom dali dowód na siłę istnienia wspólnoty religijno-narodowej. To z nimi kojarzony jest kościół ewangelicki, po którym pozostała dawna sława, ale sam fakt szczęśliwego przetrwania wojny uchodzi za sukces.